Organizacja Virtus.pro z Polakami w składzie od lat, jak równy z równym, walczy z czołówką światowego esportu. “Virtusi” mają już na koncie m.in. zwycięstwo na turnieju rangi Major w Katowicach w 2014 roku oraz 2. miejsce w ubiegłorocznym ELEAGUE Major w Atlancie, które można przyrównać prestiżem do piłkarskiej Ligi Mistrzów czy Super Bowl w futbolu amerykańskim. Już we wrześniu polscy zawodnicy będą mogli marzyć o równie imponującym wyniku, podczas mistrzostw świata w Counter-Strike: Global Offensive - FACEIT Major Londyn 2018.
“Wierzę w zespół z tego powodu, że jestem świadomy naszego potencjału, z którego w ostatnim czasie nie do końca korzystamy. W siebie wierzę zawsze - nieważne czy w złych, czy dobrych momentach. Jestem pewny siebie i zawsze mam jasno sprecyzowany plan, którego staram się trzymać, dążąc do celów i zwycięstw” - deklaruje “MICHU” na łamach oficjalnej strony organizacji.
Śladami Virtus.pro
Porażka “Virtusów” z AGO Esports i inne niekoniecznie satysfakcjonujące graczy i kibiców po “tłustych latach” wyniki nie załamują jednak samych zawodników. “Rezultaty nie są zadowalające. Jeszcze ciężej pracujemy i poprawiamy błędy, których z meczu na mecz jest mniej. Wiem, że Virtus.pro jeszcze wróci na właściwe tory, a wsparcie fanów i trzymane kciuki będą bezcenne” - dodaje “MICHU”.
Boom na “Virtusów”
Jedni z najbogatszych na świecie!
Gdy dodamy do tego fakt, że w styczniu bieżącego roku właścicielem “Virtusów” za 100 milionów dolarów stała się Mail.Ru Group, największa rosyjska firma z branży internetowej, możemy wyobrazić sobie, jak ogromne są możliwości napędzanej Polakami esportowej machiny.